Jak widać na zdjęciach, to było starcie na śmierć i życie, a polem bitwy była kuchnia. Jedni z precyzją chirurga cięli makaron na cieniutkie nitki, inni wałkowali ciasto z siłą godną Herkulesa. Kto by pomyślał, że robienie klusek to tak wyczerpujący sport!

Efekty tej bitwy przeszły najśmielsze oczekiwania! Był makaron w stylu "Shreka" (na pewno z dodatkiem szpinaku), makaron w kolorze fioletowym, który wyglądał jakby przybył prosto z innej galaktyki, a nawet makaron od babci (wiecie taki do rosołu na niedzielny obiad) - istne szaleństwo!

Najważniejsze jest jednak to, że wszyscy wyszli z tego cało... i najedzeni! Stół uginał się pod ciężarem pysznych dań, a uśmiechy nie schodziły z twarzy. Kto by pomyślał, że makaron ma taką moc - łączy, bawi i smakuje! Prawdziwa "SMAKOWITA PODRÓŻ PRZEZ POKOLENIA"!